Dziś tak niemiłosierny żar lał się z nieba, że jeździłem połową swojego zwyczajowego tempa. Remontów dróg coraz więcej, rowerzystów też, tylko poziom zachowań na drodze spada. Odstresuję się w weekend jeżdżąc po bezdrożach.
Stuknięcie 30 i słabe samopoczucie/stan zdrowia wymusiły na mnie konieczność wynalezienia ciekawej aktywności fizycznej. Po kilku mniej lub więcej udanych próbach zanudzenia się na śmierć bieganiem kółek po stadionie wsiadłem na rower i to był strzał w 10. Do tej pory zejść z roweru nie mogę.