Dziś tak niemiłosierny żar lał się z nieba, że jeździłem połową swojego zwyczajowego tempa. Remontów dróg coraz więcej, rowerzystów też, tylko poziom zachowań na drodze spada. Odstresuję się w weekend jeżdżąc po bezdrożach.
Dziś wyjechałem o godzinę wcześniej do pracy. Kłapałem zębami z początku, ale ścieżki o 6 rano są puste więc tempo mogłem podciągnąć. Po pięciu minutach było już gorąco. Dla przypomnienia, moja trasa to 2x12km: Oliwa-Gdynia-Oliwa. Przy okazji jedzie do mnie nowy amortyzator: Suntour SR Axon RLD. Śni mi się po nocach...
Kolejny rekonesans tras których nie widziałem wcześniej. Mase kluczenia, ale wiem już gdzie nie jeździć: targowisko miejskie w Gdyni (Wielki Kack?). Teren trudny, szczególnie na żóltym szlaku, sypko, krzakory i smród z targowiska. Dalem sobie na wstrzymanie w okolicach wieży telekomunikacyjnej. Pokręciłem się jeszcze w drodze powrotnej w okolicach Kamiennego Potoku, przy okazji trafiając na szlak rowerowy. Trasa: Oliwa, Leśniczówka Sopot, Mały Kack, Wielki Kack, Gdynia, Mały Kack, Sopot, Oliwa (wszystko lasami).
Bez rewelacji. Dojazd do pracy, powolutku, bo lawirowałem pomiędzy pieszymi na ścieżce rowerowej. Zabawne, jedziesz po chodniku - wygrażają ci pięściami, zasuwasz po ścieżce, wściekłe spojrzenia. Generalnie ignoruję wszelkie zaczepki, bo sam święty nie jestem, momentami zasuwam po chodnikach, bo przykładowo, ścieżka co 300 metrów zmienia stronę jezdni. Niemniej jednak czasami się irytuję.
Klasycznie, do pracy rowerem. Muszę podziękować zarządowi SKM za nieustający remont torowiska i rozkopany przystanek w Gdyni. Dzięki nim dbam o swoje zdrowie! =)
Wyjazd na zasadzie, a zrobię sobie kółko po lesie, skończył się bardzo wysokim tempem. Znaczy się piłowałem kadencję. Trasa: Oliwa-Pachołek-L. Sopot-Osowa-Chwaszczyno-Barniewice-Owczarnia-Oliwa. Padam. Wiem że zardzewiałem, rok temu było znacznie lepiej.
Miało padać więc wyruszyłem z zamiarem krótkiego wypadu, ot by poznać ścieżki których nie znałem. Zrobiło się z tego ponad 30 km ciężkiego terenu, techniczne zjazdy, ciężkie podjazdy. Nie padało a droga nie była zła, przyjemne okolice. Trasa, jak zwykle od podjazdu na wzgórze Pachołek w Oliwie, ścieżkami do leśniczówki, kawałek żółtym szlakiem i mniej więcej od Wielkiego Kacka jazda na azymut. Ostatecznie lądowanie w Kamiennym Potoku i powrót ścieżką rowerową do Oliwy. Zadowolony ale wyczerpany.
Stuknięcie 30 i słabe samopoczucie/stan zdrowia wymusiły na mnie konieczność wynalezienia ciekawej aktywności fizycznej. Po kilku mniej lub więcej udanych próbach zanudzenia się na śmierć bieganiem kółek po stadionie wsiadłem na rower i to był strzał w 10. Do tej pory zejść z roweru nie mogę.